Jedno z powiedzonek mojej mamy, w odpowiedzi na zwrócenie uwagi, zaproponowanie czegoś, wyrażenie swojej opinii. Bardzo zachęcające do dialogu, do rozmowy. A potem wielkie zdziwienie, że się z nimi nie rozmawia jak się całe życie słyszy takie teksty. Ale połączenie tych dwóch kropek i wyciągnięcie wniosków jest już zbyt trudne.
Mój ojciec, głowa rodziny, dorosły zdrowy człowiek, mówi do mnie, żebym przyniósł na śniadanie jaką kartkę, mamie. Kawałek czegoś na czym można zapisywać rzeczy. Rozumiecie? Mój ojciec nie potrafi sam skombinować kawałka papieru. Śmiechu warte.
widzę w tych pojedynczych osobach czasem jakby odbicie całej cywilizacji.
w przeciwieństwie do moich współkoleżanek które kolejne 8 godzin (sic!) klepały bez przerwy o dupie Marynie.
albo właściwie dwa. Gdy pierwszy raz się spotkaliśmy w Krakowie. Dzień przed wigilią Bożego Narodzenia. To był poniedziałek 2013 roku. A drugi dzień w Kielcach 2015 roku, w wigilię jej urodzin.
Te dwa dni mógłbym przeżywać w nieskończoność nigdy się nie nudząc. Tak jak na motywach z filmów. Zwiedziłbym z nią w ten sposób całe Kielce i cały Kraków! Chwilo trwaj...
Oczywiście z nieśmiałości nie objąłbym jej do tego zdjęcia, gdyby mnie o to nie spytała.
A jutro będzie podobnie.
To było miłe.
a chęcią wchodzenia sobie nawzajem w dupę.
powtarzając nawzajem to co powie druga. Jak w Dniu Świra. Jak im się to nie znudzi.
ale jak długo można funkcjonować w ten sposób? Paweł chciałby się nie obudzić i wreszcie móc odpocząć i zaznać spokoju.
To była najmilsza, najbardziej ludzka rzecz jaka mnie dziś spotkała.